Apteczka – bo wy­padek to dziw­na rzecz. Nig­dy go nie ma, dopóki się nie wydarzy.

Wychodząc w szeroko pojętą dzicz każdy zapewne zabiera ze sobą mniej lub bardziej rozbudowaną apteczkę, w myśl zasady: „lepiej mieć i nie potrzebować, niż potrzebować i nie mieć.” Mój moduł apteczkowy mieści się nerce, i wbrew teoretycznym zaleceniom, zlokalizowany jest wewnątrz plecaka. Utrudnia to jego szybkie wyjęcie, ale utrudnia też przypadkowe zgubienie czy zniszczenie. Zaznaczam że zawartość apteczki ma służyć mi i osobom, które przemieszczają się ze mną. Nie jest to „apteczka pierwszej pomocy”, którą będę rzucał ratownikowi medycznemu podczas akcji ratunkowej – dlatego też zawiera leki i środki dezynfekcyjne,  które w takiej apteczce pierwszej pomocy nie powinny występować.  Apteczka ta – podobnie jak cały mój ekwipunek – na przestrzeni lat ewoluowała zmniejszając znacznie swoją objętość i zapewne większości z was taki skład wyda się niewystarczający, niemniej jest to co nosze przy sobie. Elementy z apteczki podzieliłem na kilka grup, które po kolei opiszę.

Skromniutka apteczka.

Pierwsza grupa to środki dezynfekcyjne i przyspieszające gojenie.
Sól fizjologiczna w ampułkach 5 ml, nadaje się do przemywania skaleczeń, oparzeń i przepłukiwania oczu. Ukręcając zamknięcie takiej ampułki uzyskujemy malutki otwór co pozwala przemyć skaleczenie „pod ciśnieniem” wypłukując z niego ciała obce. Gaziki i woda utleniona w żelu służą do odkażenia okolic rany / skaleczenia a maści ułatwiające gojenie szybko zmniejszają krwawienie i działają przeciwbólowo i przeciwzapalnie.
Na jednym z wypadów, na pierwszym postoju gdy odpoczywaliśmy nad jeziorem postawiłem pociąć leszczynowy pręt na  „śledzie”, które wieczorem przydadzą się do rozbijania tarpa. Po kilku cięciach, kochana piła laplandera odskoczyła (chwila nieuwagi) i zamiast w leszczynę wjechałem sobie porządnie w palec. Piłka ma zęby odchylane naprzemiennie więc daje piękne, szarpane skaleczenia. Po przemyciu, wydłubaniu wiórów nałożyłem grubą warstwę hydrosilu i nakleiłem plaster . I już. Te żele prawie natychmiast tamują krwawienie z takich skaleczeń co eliminuje zmienienie plastra co godzinę i stosowanie bardziej zaawansowanych opatrunków, utrudniających później pracę.
UWAGA – jeśli zrobią nam się pęcherze i pękną to nie smarujmy tak powstałych ran maścią zawierającą Hialuronian cynku – to naprawdę, ale to naprawdę boli. Tabletki do uzdatniania wody (chlorujące) – gdy użyjemy ich w trochę większym stężeniu niż zalecane otrzymamy wodę o właściwościach bakteriobójczych – możemy używać jej do mycia np. otartych stóp,  płukać w niej zebrane owoce czy złowione ryby itp.

Sól fizjologiczna, gaziki dezynfekcyjne i tabletki do odkażania wody.
Maść przyspieszająca gojenie i woda utleniona w żelu.
Butelka „składana” do wody.

Druga grupa to środki opatrunkowe.  Tutaj w mojej apteczce prym wiodą różnego rodzaju plastry.  To one najczęściej przydają się w moich aktywnościach.  Kiedyś w apteczce miałem kilka bandaży, wojskowe opatrunki osobiste, chustę, codofix (na głowę i kolano), opaskę na oko itp. Ponieważ elementy te dotychczas NIGDY mi się nie przydały stopniowo usuwałem je z apteczki.  Do dzisiaj została mi z nich jedna rolka bandaża elastycznego na wypadek jakiegoś bliżej nieokreślonego wypadku z saperką (na ogół nie noszę do lasu siekiery ani maczety – gdy je zabieram do apteczki wracają 2 opatrunki wojskowe). Poza apteczką na wypady zabieram też 1-2 chusty „bandamki”, z których łatwo zrobić np temblak czy opaskę uciskową. Jednym z najważniejszych elementów apteczki są hydrokolidowe plastry na odciski i pęcherze. Nawet w doskonale rozchodzonym butach możemy nabawić się odcisków, wystarczy dziurowa lub zrolowana skarpetka lub tzw. czynnik ludzki. Oto on! Podczas przygotowań do urlopu w Bieszczadach postanowiłem „na szybko” wymienić wkładki w moich cudownie rozchodzonych Haix-ach. Wtedy okazało się że zapas oryginalnych wkładek Haixa w mojej szufladzie uległ wyczerpaniu a nie miałem już czasu zamówić z netu. Więc bez zastanowienia włożyłem do butów wkładki kupione w „zwykłym” obuwniczym – no bo co się może w końcu stać. W połowie drogi na szczyt o nazwie „durna” (nomen omen) wiedziałem już że jest „po ptokach”. Miałem potężne pęcherze i gdyby nie plastry hydrokoloidowe poznał bym Bieszczady z opowieści Żony. A plastry nie pozwalały co prawda biegać w maratonach ale te 20-30 km spacerem można było spokojnie zrobić. Tak więc trochę ich mam w apteczce „jak by co”.

Przykładowe plasterki i opatrunki.
Remedium na odciski i pęcherze.
I ostatnia rolka bandaża w apteczce.

Trzecia grupa to tabletki. Najczęściej przydają się środki przeciwbólowe, ale tutaj niech każdy wybierze sobie takie jaki mu służą. Ja używam gównie tabletek zawierających pochodne ibuprofenu. Działają  przeciwbólowo i przeciwgorączkowo a nie powodują tak dużego zmniejszenie krzepliwości krwi (agregacji płytek krwi) jak pochodne kwasu acetylosalicylowego (aspiryna, polopiryna) a w przeciwieństwie do pochodnych paracetamolu (apap) wykazują działanie przeciwzapalne. W apteczce mam także „wzmacniacze” jak vicks i Ferwex, dobre do wypicia gdy np. wieczorem przemarzniemy a czeka nas jeszcze nocka na hamaku. Pamiętajmy jednak że te preparaty nie leczą a raczej łagodzą objawy przeziębienie, grypy, alergii itp. Krótko mówiąc nie tyle jesteśmy zdrowsi co raczej mamy chorobę w…. głębokim poważaniu. Co do węgla aktywnego to polecam połknięcie tabletki gdy czujemy ze świeżo potracony przez samochód lis, którego właśnie upiekliśmy i zjedliśmy został raczej potrącony w zeszłym tygodniu… Natomiast  gdy w górach znajdziemy źródełko z krystaliczną, chłodna wodą która szepce do nas… schowaj filtr i po prostu się napij…  Gdy ulegniemy tym podszeptom i powróciwszy na szlak zdamy sobie sprawę że było to słynne „źródełko niespodzianka” to wtedy przyda się stoperan. Zwłaszcza gdy na szlaku ludzi dużo, krzaków mało a do schroniska daleko. Co do moich leków na astmę to co tu dużo pisać. Jak ktoś ma jakąś swoją „ulubioną” chorobę to trzeba nosić jakieś leki niwelujące jej skutki (pamiętajmy że w „klasycznej apteczce pierwszej pomocy nie powinno być leków). Leki antyhistaminowe / przeciwalergiczne trafiły do mojej apteczki w zeszłym roku. Po tym jak kiedyś w lesie, trawy urządziły sobie imprezę z kwitnieniem czy inne tarło a ja przez kilka godzin kichałem właściwie bez przerwy. Trochę pomagała mokra chusta na twarzy ale po 20 kilometrowym spacerze czułem się jak bym przetruchtał ze 40 km w masce przeciwgazowej. Następnego dnia miałem zakwasy w okolicach przepony  – od kichania (SIC!). Teraz noszę alertec.

Dodatkowe zabezpieczanie tabletek. Nie wkładam do apteczki całych „listków” z lekami tylko odcinam po kilka sztuk, pamiętając by nie zostawiać ostrych narożników, które podczas transportu pięknie przecinają torebki strunowe. Od spodu podklejam opakowania srebrna taśmą (duktape), aby dodatkowo zabezpieczyć je przy przypadkowym otwarciem i zawilgoceniem. Na taśmie permanentnym markerem nanoszę nazwę i datę przydatności leków. Gdy muszę wyjąć jedną tabletkę, nie odklejam taśmy tylko rozcinam osłonę od góry. Nie jest to może specjalnie estetyczne ale funkcjonalne. Na koniec wszystkie te elementy są pakowane w torebki strunowe z podwójna struną.

Pocięte i zabezpieczone taśmą.
I opisane.
Woreczki z podwójną struną, dodatkowa linia ochrony przed wilgocią.

Inne – scyzoryka, długopisu do usuwania kleszczy, latarki czy woreczków strunowych nie będę chyba specjalnie komentował.

Jest jeszcze kilka elementów, które znajdują się poza pateczką. Preparat Mugga – z DEET w stężeniu 50% (wiem przesadzam) i 9,5%. Preparat 50% to totalna tarcza na komaroidy i kleszczozaury. Po niszczycielskiej wichurze, która nawiedziła bory tucholskie w sierpniu 2017r., wylądowaliśmy z Żoną w tamtej okolicy. Część trasy biegła w terenie bardzo podmokłym, komarów było tyle że ich brzęczenie przypominało odgłosy z autostrady. Po wypsikaniu się Muggą 50%, przeszliśmy tamtędy bez jednego ukąszenia. Komary nawet nie siadały na nas. Czasem, gdy owadów jest mniej nie psikamy się, albo używamy 9,5% ale zawsze w odwodzie mamy 50%. Dodatkowo odstrasza on kleszcze i meszki, w ciągu ostatnich kilku lat chodzenie po lesie, na Żonie nie pasożytowała ani jeden kleszcz a ja złapałem 1 (słownie: jednego) pasażera.
UWAGA: preparat, zwłaszcza 50% stosować z rozwagą jedna aplikacja wystarcza w naszym klimacie na 9-12h. Potarcie oczu ręką opryskaną Mugga nie należy do przyjemności. Ostrożnie też w przypadku nanoszenia go na syntetyczne koszulki bo podobno może on je niszczyć (nie zaobserwowałem).
Chusteczki higieniczne i nawilżane ułatwiają utrzymanie higieny, pamiętajmy tylko żeby zużyte zabierać ze sobą (torebka strunowa) lub zakopywać. Nie polecam zakopywania chusteczek nawilżanych gdyż zawierają on związki chemiczne które utrudniają proces ich rozkładania. Latem przyda się krem z filtrem a preparat na poparzenia przez cały rok (chyba że nie palimy żadnego ognia, wtedy tylko latem). Co do zastosowań chusty typu bandamka w pierwszej pomocy – to zastępuje ona z powodzeniem klasyczną chustę „medyczną” i pozwala nam na zrobienie temblaka, dodatkową ochronę  opatrzonej rany czy przytrzymanie opatrunku np. na kolanie.

Moim zdaniem ważniejsza jest wiedza o tym jak udzielać pierwszej pomocy a nie zawartość apteczki. Nie wiele mi pomoże staza, defibrylator, ampułki adrenaliny czy surowica w apteczce jeśli nie będę wiedział kiedy i jak ich użyć. Między innymi z tego powodu moja apteczka zawiera tylko te elementy, którymi umiem się posługiwać. Podejrzewam że każdy włóczykij, ma swoje – wypracowane przez lata – preferencje odnośnie zawartości apteczki. Jedni noszą minimalny zestaw, inni mocno wyspecjalizowany np. pod kątem środków opatrunkowych a jeszcze inni mają apteczki, wywołujące rumieniec pożądania u każdego ratownika medycznego. Powtórzę: ważne żeby umieć korzystać z tego co się nosi no i żeby nie trzeba było tego robić zbyt często.

Do zobaczenia na szlaku.

Adrian.

Spis niefabularny:

1.  Środki dezynfekujące i przyspieszające gojenie
– sól fizjologiczna do przemywanie skaleczeń w ampułkach 5 ml
– gaziki do dezynfekcji nasączone 70% alkoholem izopropylowym
– woda utleniona w żelu (Peroxygel)
– maść przyspieszająca gojenie (curiosin, hydrosil, help4skin)
– tabletki chlorujące do uzdatniania wody i „butelka” 250ml od filtru Sawyer

2. Elementy opatrunkowe:
– plastry z „gazą” różnej wielkości
– sterylne opatrunki
– plastry na odciski i pęcherze (hydrokoloidowe)
– rolka bandaża elastycznego

3. Tabletki
– przeciwbólowe (Nurofen, Apap, Ibuprom)
– węgiel aktywny
– stoperan
– wzmacniacze  (Vicks, Fervex)
– leki przerywające atak astmy (choruję)
– leki przeciwhistaminowe (na alergię)

4. Inne
– scyzoryk z nożyczkami i pęsetą
– „długopis z pętelką” do usuwania kleszczy
– kilka woreczków strunowy z Ikei o różnej wielkości
– mała latarka i zapasowe baterie

5. Elementy przydatne zlokalizowane poza apteczką:
– Mugga – środek odstraszający komary i kleszcze DEET 50%/ 9,5%
– krem do opalania z filtrem (lato)
– chusteczki higieniczne
– chusteczki nawilżane
– bandamka
– spray na oparzenia